sobota, 19 września 2009

Wakacje :)

Dziś o 22 z groszami ruszamy z Basią na wakacje, zorganizowane przez chłopaków:) Aha, zapomniałam o Wandzie, wybrance Kutana, która też z nami jedzie:P

Najpierw uderzamy do Izmiru, gdzie będziemy mieszkać u rodziny Kutana, insallah, a potem do Kusadasi. Tam będziemy mieszkać u mamy Emre, hehe nie ma to jak się dobrze zakręcić. Mega plusem jest to, że będziemy nad samym Morzem Egejskim, więc jak pogoda dopisze, będą to wakacje pełną parą:D

Swoją drogą nasi chłopcy, jak to chłopcy to mega syfiarze. Dziś musiałam odgruzować kuchnię, bo mało brakowało, a pilibyśmy herbatę w głębokich talerzach, allah allah;) Nie mówiąc o tym, że naczynia gromadziły się od dwóch dni, bo wyłączyli nam wodę, a Kutanowi nie chciało się iść jej podłączyć wczoraj huhu:)

Ogolnie jutro zaczyna sıe Seker Bayram (dosłownie słodkie święto), wıec Kutan zaznaczyl mı ı Bası, że musimy pocałować ich w rękę i dotknąć nią czoła, aby dostać słodycze:)

To na razie tyle, bo muszę iść się spakować, do usłyszenia z Izmiru:)

A ponizej zdjecia naszych chlopcow;) i Campusu. Emre abı to ten w dlugıch wlosach, a Kutan kardes w okularach. Buzıakı ;*






środa, 16 września 2009

niezapomniane chwıle

Kurcze, tyle się tu dzieję, że nie jestem w stanie pozbierać myśli. A to dopiero niecały tydzień. 


Zacznijmy od mojego jednodniowego Ramadanu:) A więc udało się, wytrzymałam cały dzień bez wody i jedzenia. Kurcze, odczułam niesamowitą satysfakcję, nie ma co!:) 
Około godziny 19 zaczęliśmy z Lahiką przygotowywać stół do Iftaru:) Oczywiście na dworze, aby tradycji stało się zadość. Rashit gotował corbe ( zupę) grzybowa, a Bayram abi pyszną potrawę, której nazwy nie znam, ale po dniu głodówki smakowała wyśmienicie:) Najsłodsze było to, gdy usłyszeliśmy azan, czyli wezwanie do modlitwy, a jednocześnie znak, że można zasiąść do posiłku. Akurat szłam do kuchni po sztućce, patrzę, a tu Bayram abi biegnie z butelką wody, odkręca ją i cały uradowanymi mówi, że już mogę się napić:) 

Mimo, że nie znam tureckiego, to fakt, że mogłam usiąść z nimi wszystkimi i zjeść Iftar był niepowtarzalny. Siedzieliśmy w 5, rozmawialiśmy, śmialiśmy, jak jedna rodzina:) Wszyscy mi gratulowali, a Turcy, którzy przechodzili i znali Bayrama, pytali się czy wytrzymałam:P Oczywiście, że wytrzymałam:D I jestem z siebie dumna:)

Mój turecki z każdym dniem się poprawia. W pierwszy dzień Ali abi stwierdził, że mówię z ruskim akcentem, ale wczoraj on i inne Turaski stwierdzili, że mówię coraz lepiej i za miesiąc będę już mówić jak Turczynka;) Ale faktem jest, że umiem wychwycić coraz więcej, kiedy ktoś mówi po turecku, aż sama w to nie wierzę! 

Ogólnie, to jestem juz w Eskisehir, ale o tym za chwilę. 

W ostatnią noc pobytu, czyli z niedzieli na poniedziałek, Ali abi zrobił nam niesamowitą niespodziankę Zabrał nas wszystkie na taras widokowy z widokiem na panoramę Istanbułu nocą. Tego po prostu nie da się opisać. Pojechaliśmy na azjatycką stronę, jego pięcioosobowym samochodem w SIEDEM osób, Basia i ja z przodu-obok kierowcy (!!!), Mary, Kasia, Asia i Rashit z tyłu. Pomijam fakt, że mijaliśmy policję, która nawet nas nie zatrzymała, czasem po prostu nie wierzę w to co się tu dzieje:D
Ale do rzeczy.Kurcze, siedzieliśmy wszyscy razem przy stole, paliliśmy shishę, piliśmy turecką herbatkę i słuchaliśmy tureckiej muzyki. Oczywiście wpatrzeni w przepiękny widok. Nigdy nie sądziłam, że spędzę tak cudowny wieczór. Fakt, że obsługa patrzyła na nas jak na panie do towarzystwa można pominąć;)

Niebywałe jest to, że Ali nie musiał tego robić. Nie dość, że zabrał nas swoim samochodem, to zapłacił za wszystko. Przez te 5 dni, bardzo przywiązaliśmy się do siebie, nawet sama Lahika zauważyła, że on nie może przeżyć tego, że wyjeżdżamy. Z Basią dostałyśmy nawet propozycję pracy na wakacje nie mówiąc o tym, że jak powiedziałam, że nie chcemy wyjeżdżać, to Ali powiedział, że obniży nam cenę i za dobę będziemy płacić tylko 5 euro. Niesamowity człowiek, w naszą ostatnią noc miało go nie być w pracy, bo obiecał swojej córeczce, że spędzi z nią czas i rano zawiezie na rozpoczęcie szkoły (jego córeczka nie mieszka z nim) Ale zaraz jak zasnęła, to przyjechał żeby z nami spędzić czas. Kochany facet, bez którego ten hostel nie miałby swojego uroku. Kurcze, tego nie da się opisać. jego trzeba po prostu poznać:) Mam teraz tyle myśli naraz i wiem, że piszę chaotycznie za co przepraszam, ale jakoś mi smutno, że nie jestem już w Istanbule.

W dzień naszego wyjazdu Ali Abi zamówił nam taksówkę na otogar, czyli dworzec autobusowy. Bałyśmy się o swoje życie, bo ci kierowcy jeżdżą jak popieprzeni. Nie używają kierunkowskazów, przejeżdżają na czerwonym świetle, nie mówiąc o tym, że kiedy jest zakręt i spory łuk oni po prostu w najmniej spodziewanym momencie zmieniają pas, zamiast trzymać się swojego, masakra. Oczywiście trąbią na siebie bez przerwy, allah allah. Na dodatek nasz kierowca odebrał telefon, dyskutował zawzięcie, a potem usłyszałyśmy głośne "allah allah" - co znaczyło, że się nieźle wkurzył, więc potem już w ogóle dodał gazu i nie patrzył jak jedzie:D Mary mówi, że bała się o swoje życie w samolocie, ale chyba jednak straci je jeżdżąc z Turkami;)

Ogólnie otogar był dla nas traumatycznym przeżyciem. Nie wspominając, że jest tam około 300 stanowisk z autobusami... Ledwo wysiadłyśmy z taksówki, chyba z 10 Turków zaczęło skakać koło jak koguty. Każdy chciał abyśmy jechały z jego firmy. W pewnym momencie jeden podszedł wziął mi walizkę i z nią idzie, na szczęście miałam kartkę od Alie'ego z jakiego stanowiska mamy jechać i kiedy mu pokazałam przestał być pomocny i ją zostawił :D Gdyby nie ta kartka, Turki rozerwały by nas na strzępy. Byłyśmy tak ogłupione tymi ich krzykami, ciągnięciem nas w różne strony, że gdyby kazali nam skoczyć z mostu nad Bosforem na główkę, zrobiłybyśmy to:D Jednym słowem masakra. Następnym razem zakładamy chusty i okulary i chyba nie bedzie tak źle, insallah.

Do Eskisehir jechałyśmy prawie 6 godzin. Kurde, jaki to był dla nas szok, kiedy wysiadłyśmy z tego autobusu. Ja, która nie lubię tłumów i dużych miast zaczęłam tęsknić za Istanbułem. Choć plusem jest, że od przyjazdu jeszcze nikt nas nie zaczepił swoim cmokaniem albo "yezzz plizzz", haha cały czas nie mogę z tego ich akcentu, jak to mówią:D
Wracając do tematu, poszłyśmy z Basią do biura dla Ersmusów, a tam Emre nam mówi, że:
1. Nie ma miejsc w akademiku.
2. Basi kanka (osoba, która miała się nią zająć odwołała wszystko)
3. Moja i Marysi kanka nie odbiera.
I jeszcze na koniec dodał: muszę stwierdzić, że jesteście najbardziej pechowymi Erasmusami jacy tu przyjechali, tyaaa, pocieszył nas nie ma co. 

Więc wspólnie z dziewczynami zdecydowałyśmy, że Asia i Kasia wezmą Mary do swojego mieszkania, amy poczekamy na propozycje od Emre. No i się doczekałyśmy;) Dał nam klucze do mieszkania swojego przyjaciela,którego nie było w domu, zawiózł nas, wytłumaczył co i jak i pojechał. Nie ma to jak zaufanie do ludzi, których się nie zna;) Ogólnie miałyśmy spedzić w mieszkaniu tylko jedną noc.

Następnego dnia, czyli wczoraj, stwierdziłyśmy, że trzeba coś z tym zrobić i poszłyśmy do Emre, do biura. Po chwili przyszedł Kutan ( właściciel naszego mieszkania:)). Btw od razu jak sie przedstawił to zaznaczył: wiem, wiem moje imię jest śmieszne dla Polaków, śmiejcie się śmiejcie:D No i kiedy nas poznał, to stwierdził, że możemy zostać u niego tydzień jak chcemy, dopóki Emre nam czegoś nie znajdzie. Ogólnie Kutan (:D) zajmuje się erasmusami, więc bardzo nam pomógł. Chodził z nami, załatwiał prawie trzy godziny;) Nie wspominając o tym, że uwielbia Polskę i polską wódkę;) Musimy się pilnować przy nim i przy Emre, bo znają polski troch
ę i wychwytują słowa:D Śmiesznie było jak wczoraj w czwórkę siedzieliśmy przy kolacji i mieszaliśmy języki, oni po polsku, my z Basią po turecku, jeszcze na dodatek angielski i włoski:D 

Po kolacji mieliśmy jechać na imprezę do mieszkania w którym dziewczyny mieszkają, razem z Francuzką, Bułgarką, Turkiem i nie wiem kim tam jeszcze, w kazdym razie z dużą ilością osób;) Impreza miała rozpocząć się o 21, ale ja już z góry się nastwaiłam, że na bank nie dotrzemy na tą godzinę;) Podstawowa maksyma turecka, z której cały czas się śmieję z chłopakami to: yavas, yavas, czyli spokojnie, spokojnie. 

U dziewczyn, w mieszkaniu było bardzo sympatycznie, siedzieliśmy wszyscy na tarasie popijając piwko i inne trunki. Po raz kolejny usłyszałam komplement co do mojego tureckiego:) Turki, które tam były stwierdziły, że mówię bardzo dobrze;) Oczywiście nie wyobrażajcie sobie Bóg wie czego, bo nie prowadzę długich konwersacji. Znam po prostu podstawy gramatyki, słówka i staram się kombinować jakieś sensowne zdania. Wiem, że przeżywam jak mrówka okres, ale to jest niesamowite, że przebywając w towarzystwie, gdzie słyszy się ciągle język turecki, automatycznie się go chłonie.

Dzıs znow bylysmy na uczelnı. Kurcze, wszystko tam jest yavas yavas, ale trzeba sıe przyzwyczajac,no coz:) 

To tyle z nowınek, aha Emre ı Kutan chca nas zabrac na wakacje do Izmıru ı Kusadası, mam nadzıeje, ze wycıeczka wypalı:) A zaraz ıdzımy do domu, bo wczoraj na ımprezıe klucze nam zagınely ı jestesmy zalezne od Kutana. Oczywıscıe on ze swoım tureckım podejscıem, zamıast przejac sıe tym, ze nıe ma kluczy stwıerdzıl: hmm w takım razıe jak jacys tureccy chlopcy nas odwıedza dzıs to Karolına sıe nımı zajmuje, allah allah;P

Ps. Gratulacje dla mojej siostry kochanej, że dostała pracę;)

No i wıadomosc dla mojej mamunı przede wszystkım: schudlam:D hehe :*


niedziela, 13 września 2009

Pożegnań nadszedł czas.

Kurcze, czas tutaj biegnie tak szybko, że nie nadążam. Dziś kończy się nasza przygoda ze Stambułem. Szczerze mówiąc, aby zobaczyć wszystko, co interesujące w tym mieście 2 tygodnie nie są wystarczające. Jutro z rana ruszamy w stronę Eskisehir, huhu ciekawe co nas tam czeka:)

A tak z nowinek:

1. Wczoraj zaczęłam jeden dzień Ramadanu. Przed wschodem słońca czyli około 4:30 zjadłam sahur (śniadanie- ostatni posiłek dnia, aż do zachodu słońca) razem z Alim i jego przyjacielem Rashitem. Co zabawne, na śniadanie jadłam chałwę z chlebem, po to by mieć energię na cały dzień. Oczywiście zapijając turecką herbatką. Było pyszne:D

Teraz siedzę i pić mi się chce;) Razem ze wszystkimi, którzy poszczą, do zachodu słońca muszę wytrzymać bez: jedzenia, picia (nawet kropli wody), papierosów, alkoholu, seksu i nieczystych myśli;) I oczywiście, że wytrzymam. Ali mnie wspiera:D Dziś Bayram (wujek Ali'ego) położył przede mną talerz ze śniadaniem, a kiedy powiedziałam, że poszczę Ali od razu go zabrał:P Ogólnie jest śmiesznie, bo cały czas chodzimy z Lahiką i Rashitem i odliczamy godziny do Iftaru, wspierając się nawzajem;)

Ja, jako chrześcijanka jestem atrakcją i pracownicy, znajomi Ali'ego, a nawet goście podchodzą do mnie i pytają : are you fasting??!!:o hehe

2. Zaczynam rozumieć turecki:D Wczoraj grałam w turecką grę zwaną tavla:

z kolegą siedzącym obok mnie ( to właśnie z nim dziś poszczę i z Lahiką, która też tu pracuje), który nie zna ani jednego słowa po angielsku no i jakoś się dogadaliśmy. W ogóle Ali zdecydował, ze będzie do mnie gadał więcej po turecku więc jest śmiesznie:D

OMG!! Właśnie Bayram przyniósł manti- coś na wzór naszych uszek do barszczu, z mięsem w środku oraz polane sosem z jogurtu naturalnego i masłem z chilli. Do tego posypane ostrą przyprawą:o Właśnie Ali z parą ze Słowenii wcinają, aż miło, ale nie dam się!

Wczoraj Ali zorganizował wspólną kolację dla wszystkich gości. Rozłożył stoły na ulicy (!!!):D i wszyscy zasiedliśmy do wspólnego wcinania manti:) Niepowtarzalny klimat!

Oprócz tego, stworzyłam nową stronę graficzną ogłoszenia na ścianie, z czego jestem dumna:) Ali Abi śmieje się, że z powodu tych kwiatków i różowego koloru, sami geje będą odwiedzać hostel:D

Wszystko na dzisiaj, bo Ali już mi buczy, że od 3 godzin siedzę na internecie i jestem uzależniona.

Ps. Co do warunków pogodowych to naprawdę wszystko jest ok! Nie ma w pobliżu nas żadnego tornada ani powodzi, więc nie martwcie się!

Całuję moje babunie kochane!!

czwartek, 10 września 2009

Z serca Istanbułu

1. Dotarłyśmy bezpiecznie, mimo paniki związanej z powodzią w CAŁYM Istanbule ( kolejny dowód, że telewizja kłamie!). Choć w pewnym momencie po telefonach i smsach od znajomych i rodzinki, napisałam sms do właściciela hostelu, Ali'ego, że nie przyjeżdżamy. A on starał się nas nakłonić wszelkimi sposobami. Miałam nawet dzwonić do hostelu i rozmawiać z gośćmi, na temat warunków pogodowych:D W końcu po solidnej burzy mózgów doszłyśmy do wniosku, że ryzykujemy i jedziemy do hostelu. Noc na lotnisku i poranek z kompletnym brakiem pomysłów gdzie ruszać dalej, raczej nam się nie uśmiechała. A co najśmieszniejsze, wysiadamy na lotnisku, tam turek z kartką z moim imieniem i nazwiskiem: CAROLINE ANIELA :D Myślałam, że padnę :D

2. Hostel..hmm...hostel jak hostel: sympatyczna obsługa, śniadanka na dworze, bezprzewodowy internet, położenie w samym centrum- wszędzie mamy żabi skok..ale..zawsze musi być jedną ale..nasz pokój jest tak maleńki (żeby nie napisać malusieńki) że jeśli trzy osoby chcą poszukać (nie rozpakować!) czegoś w walizkach, dwie muszą wyjść. Po prostu masakra, ale mnie to raczej śmieszy niż wkurza;) Dobrze, że są piętrowe łóżka :D Ja śpię na górze...W ogóle po przyjeździe położyłyśmy się do łóżek i nagle muezzin rozpoczął wezwanie do modlitwy..Kurcze, aż trudno to opisać, ale od razu poczułam, że jestem w innym świecie:) 

3. Wczoraj byłyśmy w Niebieskim Meczecie. Kurcze, sam widok z zewnątrz zapiera dech w piersiach. Strzeliste minarety i te błękitne kopuły..No i ludzie, idący na modlitwę..To wszystko jest tak niepowtarzalne, że nie mogłyśmy oczu oderwać..

4. Tak jak było powiedziane, tureccy mężczyźni zaczepiają nagminnie. Wczoraj stałyśmy przy Bosforze, szukając informacji w przewodniku. Obok przejeżdżał starszy Turek na rowerze, oczywiście zatrzymał się, zapytał czy potrzebujemy pomocy, wytłumaczył drogę, a na końcu wcisnął wizytówkę z nazwą własnej restauracji oraz z propozycją, że przyjedzie po nas i nas tam zawiezie. W Polsce to by było nie do pomyślenia. Oprócz tego mamy już propozycję pójścia do kolejnej restauracji, kolejnego Turka, którego poznałyśmy w meczecie. Oczywiście jako jego "friends" mamy zniżki w restauracji jego wujka. Było jeszcze kilka takich propozycji, ale już mi się nawet myśleć nie chcę. W ogóle ( tu mina dumna) staram się używać mojego suuuuper kulwaego tureckiego i w miarę mi idzie:D Jak te Turki to słyszą, to aż za nami biegną :D No CYRK :D

W ogóle, wczoraj siedzimy przed hostelem, a obok NA ULICY (!!!) pracownik hostelu ze znajomymi i z Alim rozłożyli sobie krzesła, stolik i jedzą kolację :D Aż musiałyśmy zrobić zdjęcie haha. Właśnie Mary stwierdziła, że oni mają tutaj tyle absurdów momentami, że aż ciężko w to uwierzyć:) Ale fakt, że to co dla jednych jest absurdem, dla innych jest kompletnie normalne. Cóż, trzeba się przyzwyczajać ;)

5. Wczoraj byłyśmy na imprezie integracyjnej z wszystkimi ludźmi, którzy wynajmują pokoje w naszym hostelu. Ali zamówił taksówki i pojechał z nami. Oprócz nas pojechała z nami grupa Niemców i chlopaki: z Kuby i Francji. To co się tam działo jest nie do opisania:) Po 1 jechaliśmy w 6 osób w taksówce + kierowca:D Marysia z Asią z przodu na jednym siedzeniu(!!!) Ali, Kasia, ja i Basia (na kolanach Kasi) z tyłu. Nie mogłyśmy w to uwierzyć:o I dziewczyny musiały zrobić zdjęcie. Kolejny absurd turecki odhaczony:D

Ali zabrał nas na imprezę do zaprzyjaźnionego lokalu, w samym. Najsłodzsze w tym wszystkim było to, że pilnował każdej z nas jak ojciec. Sam stwierdził, że nie ufa tureckim facetom (mimo, że sam jest Turkiem;)) i musi nas pilnować. Więc jeśli jakiś chłopak zbliżał się do nas, Ali czuwał.

W ogóle, to co on tam wyczyniał...Nie dość, że bawił się najdłużej (podczas gdy my padałyśmy ze zmęczenia przy stoliku, on jeszcze wymiatał na parkiecie:P), to barman dał mu darmową butelkę Sex on the beach i wszyscy popijaliśmy na parkiecie. Jak dla mnie było bosko! No i muzyka...trochę tureckiej, trochę klubowej, trochę latino;) Bomba...A teraz najlepsze...wróciliśmy wszyscy taksówką po 3 nad ranem, wymęczone totalnie, a Ali: to co usiądziemy gdzieś, pogadamy? Chłopaki przystali na ten pomysł, zresztą my też:) Więc co zrobił Ali? Przyniósł stół, krzesła i usiedliśmy wszyscy na CHODNIKU (:D). Potem stwierdził, że musimy się napić, więc przyniósł czerwone wino, na koszt firmy:D Siedzieliśmy do 5 opowiadając kawały. Opowiedziałyśmy im polski suchar: Wchodzi dziad do windy, a tam schody:D Nie muszę mówić, że tylko my się śmiałyśmy:D haha

6. No i ostatnia rzecz, która TOTALNIE, KOMPLETNIE i DOSZCZĘTNIE wyprowadziła mnie z równowagi, to fakt, że oszukują na turystach! Kurde, myślałam, że z tej wściekłości żyłka mi pęknie:/ Poszłyśmy do restauracji zjeść kolację. Wybrałyśmy przytulny lokalik, oczywiście właściciel tak milutki, że aż miło. No to zamawiamy. Ja z Mary wzięłyśmy kebaba w cieście, takim z którego robią pide na pół (6ytl), Asia z Kasią to samo (6 ytl), Basia wzięła Adana kebab (6ytl). Stwierdziłyśmy, że spróbujemy baklavy. 4 kawałki- 4ytl. A, że nas 5 było, więc mówimy, że chcemy 5 kawałków(czyli po 1 ytl na osobę) Właściciel oczywiście "tamam, tamam". Oprócz tego na stolikach stała woda. Fakt 1: dostałyśmy, każda po dwa, mega kawałki baklavy- mimo, że chciałyśmy 1! Więc już dodatkowe 4 ytl:/ Po zjedzeniu, przychodzi do płacenia...Uśmiechnięty właściciel wręcza nam piękny rachuneczek. Otwieram, a tam 45 ytl (!!!). Po prostu, myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok. Właściciel zaczął nam tłumaczyć pokrętnie za co to wszystko i oczywiście z racji, że jesteśmy turystkami doliczył sobie 5 ytl napiwku za obsługę (choć powinien o tym wspomnieć wcześniej, bo nigdzie nie było nadmienione, że opłata za obsługę jest wliczona). Poza tym na KAŻDYM stole (przy którym siedzieli przedstawiciele nacji tureckiej) zostało podane pide ( ciasto, na wzór naszego ciasta na pizzę) w koszyczkach ( z tego co wiem, przed posiłkiem każdy dostaje coś takiego za darmo), ale oczywiście na czyim stole nie znalazło się pide? Nawet nie muszę tego pisać. Wyszłyśmy stamtąd kompletnie wkurzone, bo ewidentnie dałyśmy się oszukać. Ale przynajmniej mamy nauczkę na przyszłość, no cóż...

Właśnie skończyłyśmy śniadanko, niedługo ruszamy na wycieczkę statkiem przez Bosfor:)

Aha, dziś z Barbarą postanowiłyśmy zrobić mini Ramadan, trochę nagięłyśmy zasady, ale od czegoś trzeba zacząć;)

Buziakiaki dla wszystkich!!! :* I trzymajcie kciuki, żebyśmy nie dały się tureckim oszustom;) 

Ps. Tego posta, zaczęłam tworzyć wczoraj po 19, a opublikowałam dopiero dziś;) Jakby ktoś miał wątpliwości, co do godziny pod nim:)

poniedziałek, 7 września 2009

Türkiyeye hoşgeldiniz ^^

Oj dawno mnie tu nie było, a to dlatego, że bezpiecznie wróciłam z Hiszpanii i ogarniałam wszystkie sprawy, które zastałam w Polsce :)

Tak w skrócie napiszę, że już w środę o godzinie 22:40 pm mój samolot podbije się w górę i pofrunie prosto ( i szczęśliwie) na istanbulskie lotnisko. Stamtąd odbierze nas właściciel naszego hostelu. I zawiezie prosto do celu czyli centrum Istanbulu, a dokładniej dzielnicy Sultanahmet:) 

A następnego dnia zwiedzanie, zwiedzanie, zwiedzanie!! W Istanbule zostaniemy parę dni, które chcemy spożytkować jak najowocniej. Nie ustaliłyśmy jeszcze dokładnego planu działania, ale na pewno nie zmarnujemy żadnej minuty! 

Nie mogę się już doczekać smaku ayranu (słony, rozwodniony jogurt naturalny) i baklavy (turecka słodkość) hihi. Nie mówiąc już o pięknych meczetach, śpiewach muezzina i mieszance ludzi z każdego krańca świata ahhh!

A teraz lecę, bo siostra moja Paja chce "skorzystać z kompa" ;)