wtorek, 28 lipca 2009

in the end

Malymi krokami zbliza sie koniec naszej przygody z Hiszpania:( Zostalo jeszcze 8 dni i witaj Polsko. Troche mi smutno, bo mam wrazenie, ze nie wykorzystalam maksymalnie czasu, ktory tu mam, ale przez te pare dni postaram sie to nadrobic.

Przepraszam wszystkich (szczegolnie jedna osobe albo i dwie szczegolnie zaniepokojone i wypisujace do mnie maile:P:P), ze nic nie pisze, ale troche sie u mnie pozmienialo.

Od paru dni pracuje za barem w Tropicsie. Z racji tego, ze rozpoczal sie wloski sezon, Gaston (managaer propagandy) potrzebuje Wlochow na propie, wiec wsadzil mnie za bar, bo niby wloskiego nie umiem, z czym sie nie zgadzam, bo z Wlochami swietnie dogaduje sie po wlosku:P Pare dni temu szlam ulica i zobaczylam sliczna sukienke w sklepie, wiec pytam „cuanto cuesta?” a sprzedawca „oooi taliana”. A ja zaczelam sie smiac i mowie, ze polaca, polaca:P Od jakiegos czasu wszyscy mysla, ze jestem Holenderka albo Niemka, ale wole ta pierwsza opcje, zdecydowanie. Co do Holendrow, oni nie lubia Niemcow i vice versa. Wiec codziennie na ulicach i po imprezach grupki Holendrow spiewaja piosenke, ktora na polski mozna przetlumaczyc: wszyscy Niemcy to geje, nie moglam sie powstrzymac i nagralam na kamere:P. Z kolei Niemcy w odwecie spiewaja ta sama piosenke, tylko o Holendrach:P My z dziewczynami zawsze solidaryzujemy sie z Holendrami i razem spiewamy, czujac sie jak Holenderki:D

Wracajac do pracy, to na szczescie pracuja ze mna dwie Polki, które pomagaja mi jak tylko moga, bo to w koncu moj pierwszy raz. Ale co tam, manager jest uroczy (o wiele lepszy niż moj były manager od propagandy), klienci tez ( wczoraj wylalam jednemu drinka, bo tak sie spieszylam, ale usmiechnal sie i grzecznie czekal, az zrobie nastepnego:P) Naprawde jest ok, tylko te wydluzone godziny pracy sa denerwujace. W piatki i soboty pracuje od 21-6, a w reszte dni do 5 rano. Wiec z imprezami koniec:/ Wracam z pracy, spie do poznych godzin popoludnowych, a potem znow praca. Musze się sprezyc i wstawac wczesniej, bo szkoda dnia;)

Codziennie po pracy mamy male meetingi, ktore sa podsumowaniem dnia. Pomijam fakt, ze sa po hiszpansku wiec nie wszystko jestem w stanie ogarnac, ale co najważniejsze zawsze na koncu słyszymy „chicos, muy bien” :):)

Ogolnie ostatnio wrocilam z pracy po 6, patrze a w naszym mieszkaniu after party, Mary zaprosila naszych bylych sasiadow z pierwszego mieszkania:) Posiedzielismy, pogadalismy;) a potem po 7 rano wpadlam na genialny pomysl, zeby nie klasc się spac tylko isc pobiegac nad morze. Ulka (z ktora mieszkam) podchwycila pomysl, wiec wskoczylysmy w dresy i siup na plaze.

Było cudnie, bo akurat slonce wschodzilo i zalapalysmy sie nawet na swieto hiszpanskie. Rewelacji nie bylo, ale zawsze cos hihi. Potem poszlysmy poplywac no i zjadlysmy hiszpanskie sniadanie na plazy, czyli croissant i kawka z mlekiem, mniammmm:) Pomijam fakt, ze polozylam sie dopiero o 15, spalam 3 godziny i nastepnie praca do 6 rana, ale dalam rade;)

Ogolnie tutaj tryb zycia jest kompletnie poprzestawiany. Miasto budzi się o około 1 w nocy:) A zasypia o 6-7. Na plazy mozna znalezc zblakanych, pijanych turystow spiacych na piasku, no i ludzi ktorzy przespali cala noc i moga sobie pozwolic na poranne opalanie:D

W tym tygodniu, mam w planach wziac day off i ruszyc z polska grupa na zwiedzanie Barcelony. Mam nadzieje, ze uda sie to jakos zalatwic, bo byc w Hiszpanii i nie zwiedzic Barcelony to juz wstyd.

Aha w tym miejscu caluje goraco moje babunie kochane:* Nie martwcie sie o mnie, bo naprawde wszystko jest w jak najlepszym porzadku. Odzywiam sie dobrze ( ta informacja szczegolnie dla babci Julki:P), zachowuje sie grzecznie i wstydu rodzinie nie przynosze:)

Co do zycia tutaj, to jest znacznie drozsze niz w Polsce, ale fakt, ze zarobki sa wieksze. Jednak na poczatku za chiny ludowe nie moglam sie przestawic. Jak mialam placic 2 euro ( czyli na polskie okolo 9 zlotych) za KAWALEK pizzy to bylam chora. Zwlaszcza, ze jestem troche zlotowa, o czym niektorzy mi stale przypominaja;P Teraz staram sie juz tego nie przeliczac, ale i tak ceny czasem mnie szokuja.

Wpadlismy na dobry pomysl z moimi wspollokatorami (mieszkam z Ulka, Damianem, Natalia, Michalem, Matylda i Mary) i zrobilismy pule obiadowa. Codziennie gotujemy cos pysznego i do tego wykwintnego;P Motywem przewodnim sa kabaczki, ktore tutaj sa przeeeeepyszne. Damian z Michalem smieja sie ze mnie, bo ja zawsze na maksa staram sie oszczedzac i zrobilam ostatnio obiad za 6 euro (co jest mega sukcesem) i do tego byl pyszny. Wiec od tego czasu caly czas jestem oddelegowywana do robienia obiadow. Mamus mozesz byc ze mnie dumna;P

Wczoraj zrobilysmy wyprawe do Barcelony, na shopping:) Pobudka wczesnie rano (zwazajac na to, ze wrocilam z pracy po 6, a pobudka byla po 7...czyli godzina snu:/) Nie obkupilam sie za bardzo, ale za to na dworcu znalazlam 20 euro wiec praktycznie wszystko sie zwrocilo:D

Ogolnie nie wiem jak jestem w stanie tutaj funkcjonowac. Wczoraj wrocilam z pracy po 5, patrze dzwonia moje dziewczyny, ze siedza na plazy z ekipa i mam przyjsc. Tak tez zrobilam:) Nastepnie stwierdzilysmy z Marta (pracuje ze mna w Tropicsie) i Cezarem ( swiezo poznanym Wlochem:P), ze nie oplaca nam sie isc spac, wiec poszlismy na sniadanie ( croissant i kawka mniam). Dalismy sobie 20 minut na ogarniecie i poszlismy na plaze. Pogoda przepiekna wiec korzystalismy na maksa. Zasnelam na godzinke i jestem jak swiezo narodzona, co w Polsce by nie przeszlo za nic. Dziwie sie, ze nie pijac kawy daje rade, ale coz w koncu malo dni zostalo:(

W tym miejscu pragne zakonczyc moje wywody, bo siedze przy hiszpanskim ratuszu z laptopem Damiana i bateria zaraz mi padnie:/

Buziaki dla wszystkich:* Aha przesylam troche hiszpanskiego slonca, bo slyszalam, ze w Polsce marnie z pogoda...

ps. mialam wsadzic zdjecia, ale ten internet jest powolny, juz i tak jeden znajomy, pracujacy na propagandzie dla klubu erotycznego, o wdziecznej nazwie DIANA( haha:D skopare la bella figa:D), przechodzil i mnie oskarzyl o kradziez internetu:P Wedlug jego obliczen musze zaplacic 1 euro;)

środa, 1 lipca 2009